wtorek, 30 października 2012

Dylemat innowatorów

Będąc w Dolinie Krzemowej często się słyszy o Dylemacie Innowatorów. Wiąże się to bezpośrednio z pytaniem "Dlaczego firmy nie odnoszą sukcesu w innowacjach, gdy już są liderem na rynku". To pytanie drąży też każdego z uczestników programu "Top 500 Innovators". Temat ten dokładnie już został rozpoznany przez uczestników programu przebywających w Berkeley.

Autorem zamieszania jest jeden z najbardziej znanych profesorów Harvardu, który publikując swą książkę pt. "The Innovator's Dilemma: When New Technologies Cause Great Firms to Fail", wymiennie nazywaną  "The Innovator's Dilemma" .  

Clayton Christensen publikując ją w maju 1997 roku na pewno nie zdawał sobie sprawy, iż będzie ona jedną ze "100 najlepszych książek biznesowych" - słowem ... elementarzem każdego studenta MBA.

Prof.  Christensen jest wciąż pracownikiem Harvard Business School oraz aktywnym propagatorem swoich idei, które można śledzić na:

 Niektóre z jego wykładów można znaleźć na:
http://www.youtube.com/watch?v=nJ7EG58J5eo



Nasz blog nie zdołałby pokryć wielogodzinnej dyskusji która wiąże się z tym tematem, więc polecam ciekawe artykuły powiązane z tematyką Dylematu Innowatorów:

  1. Disruptive innovation, Wikipedia
    http://en.wikipedia.org/wiki/Disruptive_innovation
  2. Why Companies Fail to Innovate, Clayton M. Christensen,
    http://www.fastcompany.com/1743114/why-companies-fail-innovate
  3. Inicjowanie i prowadzenie projektów innowacyjnych w firmie, Rafał Kukliński
    http://www.4pm.pl/artykul/inicjowanie_i_prowadzenie_projektow_innowacyjnych
    _w_firmie_cz_iii-45-1347.html 



Książka do kupienia na:
 http://www.betterworldbooks.com/the-innovator-s-dilemma-id-0062060244.aspx
















Zachęcając do innowacji i wyjścia "poza swój świat" polecamy stronę:
http://chenected.aiche.org/video/do-you-know-where-good-ideas-come-from/ 

Skąd się biorą pomysły według Stevena Johnsona


piątek, 26 października 2012

(NIE)Mobilność naukowców

Dyskusja o mobilności (choć właściwiej byłoby napisać "o niemal całkowitym braku mobilności") naukowców w Polsce, jest dość często podnoszona przez wiele osób. Dwa dni temu ten temat został również poruszony w naszej grupie na Stanford przy okazji podsumowania pierwszego tygodnia zajęć z profesorem Moncarzem. 
Była to jedna z tych dyskusji, która dość mocno mnie irytuje - wszyscy narzekają, nikt nie szuka przyczyn i nikt tak na prawdę nie stara się znaleźć rozwiązań. Podsumowanie dyskusji było dość brutalne - spośród 39 członków grupy 28 osób to doktorzy, doktorzy habilitowani i profesorowie. Spośród tej grupy tylko 6 osób uzyskało stopień doktora w innej instytucji niż kończyło studia magisterskie. Zaledwie 4 pracują w innej instytucji naukowej, niż jednostka w której uzyskały stopień doktora! 

Czy pozostałe 22 (24) osoby potrafią odpowiedzieć na pytanie dlaczego, mimo że uważają mobilność za coś korzystnego, nie były mobilne? Jak to wygląda w skali kraju?

Mobilność krajowa (instytucjonalna)

Dla 71% [1] osób uzyskujących stopień doktora, macierzysta jednostka jest jednocześnie pierwszym miejscem pracy po uzyskaniu stopnia. Jeśli chodzi ogólnie o zatrudnienie (nie koniecznie pierwsze), to prym w odsetku osób zatrudnianych w instytucjach, w których otrzymały stopień doktora wiodą uczelnie wrocławskie - Akademia Medyczna, Uniwersytet i Politechnika Wrocławska. Każda ze wskaźnikiem powyżej 90%!

Wykres nr 29 str. 39, [1]

Pod względem liczby doktorów zatrudnianych w macierzystej uczelni (średni współczynnik w Polsce powyżej 80%) bijemy na głowę kraje europejskie - w Hiszpanii wskaźnik ten wynosi 69% a dla pozostałych krajów Europy zachodniej jest on niższy (poniżej 10% dla Wielkiej Brytanii i Niemiec) [1].
Raport OPI przytacza szereg również opinię, że
"... systematyczne badania nad uniwersytetami europejskimi wykazują negatywny związek pomiędzy skłonnością do zatrudniania wypromowanych przez siebie doktorów a produktywnością naukową instytucji."
Czy ktoś kiedyś przeczytał ten i inne raport ze zrozumieniem?

Mobilność instytucjonalna praktycznie więc nie istnieje pomimo, że szereg badań wskazuje na wynikające z niej korzyści. Chyba każdy się zgodzi, że mobilność pozwala młodym pracownikom nauki nawiązywać własne kontakty naukowe oraz zbierać doświadczenia pracy w innym środowisku. Raport [1] pokazuje również, że mobilność krajowa przekłada się na wzrost liczby wydawanych książek, promowanych magistrów oraz zgłoszonych, udzielonych i wykorzystywanych na rynku patentów.

Wykres nr 71 str. 81, [1]

Wykres nr 72 str. 81, [1]

Mimo ogólnej dostępności wielu podobnych wniosków mam wrażenie, że nikt ich nie bierze poważanie. Przykładem, który może potwierdzać tę obserwację, jest fragment analizy losów absolwentów na Politechnice Gdańskiej [2]:
"Największa grupa badanych absolwentów (spośród tych którzy zamierzają kształcić się dalej) zamierza dokształcać się na  Politechnice Gdańskiej - 44,7%. Liczba wyborów tej Uczelni bardzo dystansuje wybory innych uczelni .... Najwyraźniej respondenci nie tylko są zadowoleni z  ukończenia studiów na PG, ale też  odnajdują w ofercie Politechniki przydatne im w pracy zawodowej kierunki i specjalizacje."

Mobilność międzynarodowa

Liczbę doktorantów, którzy wyjeżdżają na staże zagraniczne szacuje raport FNP [3]. W latach 1996-2007 niecałe 7% doktorantów spędziło za granicą przynajmniej 6 miesięcy i tylko 4,9% przebywało poza granicami Polski przez 9 lub więcej miesięcy.
Mobilność wśród młodych pracowników nauki (do 36 roku życia) jest jeszcze niższa. Procent młodych naukowców wyjeżdżających do jednostek naukowych za granicę wynosi zaledwie 0,1% i jest o ponad rząd wielkości niższy niż w przypadku Francji, Niemiec, Holandii czy Wielkiej Brytanii (gdzie wynosi około 6,8%).

Raport OPI [1] stara się ocenić konsekwencje mobilności międzynarodowej w odniesieniu do produktywności naukowej. Co ciekawe więcej artykułów i książek publikują osoby, które nie wyjeżdżały z Polski, jednak, jak przyznają sami autorzy raportu, przy ocenie publikacji i książek nie brano pod uwagę ich jakości a jedynie ich całkowitą liczbę. Raport sugeruje wręcz, że publikacje powstające w ramach współpracy międzynarodowej mają większą wartość naukową. Doktorzy, którzy wrócili do Polski promują niemal o połowę mniej magistrów jednak więcej doktorów.
 Wykres nr 69 str. 79, [1]

Raport wskazuje również, że osoby wracające z zagranicy utrzymują szersze kontakty i współpracę z jednostkami zagranicznymi. Porównanie produktywności naukowej naukowców współpracujących i nie współpracujących z jednostkami zagranicznymi wypada na korzyść tych pierwszych - naukowcy współpracujący są autorami (współautorami) większej liczby artykułów i książek, promują więcej doktorów oraz są autorami większej liczby zgłoszeń i wdrożeń patentowych [1]. 
 Wykres nr 70 str. 80, [1]

Przyczyny małej mobilności

W przypadku mobilności krajowej jednymi z najczęściej podnoszonych przyczyn są brak możliwości (lub umiejętności?) poszukiwania odpowiednio wykwalifikowanych pracowników przez same jednostki naukowe, brak kontaktów i współpracy pomiędzy pracownikami różnych jednostek, przywiązanie do miejsca zamieszkania i niechęć do przeprowadzki oraz poczucie, że zorganizowanie stażu/pracy w innej jednostce jest trudne i skomplikowane (również ze względu na patologie jakie występują w środowisku naukowym). W moim odczuciu wprowadzenie centralnego ogłaszania konkursów na stanowiska w jednostkach podległych MNiSzW nie spowodowało wzrostu liczby kandydatów odpowiadających na poszczególne oferty. Nadal powszechne jest poczucie, że konkursy są przygotowywane pod konkretnych kandydatów i w konsekwencji zgłaszają się na nie pojedyncze osoby.

W przypadku mobilności międzynarodowej przyczyną niewielkiej aktywności polskich naukowców wydaje się być brak kontaktów z zagranicznymi jednostkami i trudności w finansowania takich wyjazdów. Według raportu [3] 61% wyjazdów było finansowane przez zagraniczną jednostkę zatrudniającą i zaledwie 1% przez jednostkę krajową. Stypendia krajowe finansowały tylko 9% wyjazdów zagranicznych!
Ten sam raport wskazuje, że główną metodą poszukiwania miejsca stażu było samodzielne poszukiwanie i wcześniejsza własna współpraca z placówką do której był wyjazd. Współpraca przełożonych i kolegów pozwoliła zorganizować zaledwie 10% staży!

Więcej ciekawych informacji o mobilności naukowców w Polsce, ale również o powodach pozostawania zagranicą i niechęci powrotu do kraju, można znaleźć w szeregu raportów, m.in. w "Mobilność młodych polskich naukowców" (raport Fundacji na rzecz Nauki Polskiej) i "Diagnoza mobilności instytucjonalnej i geograficznej osób ze stopniem doktora w Polsce" (raport Ośrodka Przetwarzania Informacji).
Jedną z ciekawych informacji, które warto przytoczyć [1] jest średni okres pomiędzy doktoratem a habilitacją, który wynosi 13 lat (za okres 1996-2007) i ma się nijak do ustawowych 8 lat przeznaczonych na uzyskanie habilitacji - ale to już temat na kolejny post.

Źródła:
[1] D.Batorski, M.Bojanowski, D.Czerniawska, "Diagnoza mobilności instytucjonalnej i geograficznej osób ze stopniem doktora w Polsce", Ośrodek Przetwarzania Informacji, Uniwersytet Warszawski, Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego
[2] Absolwent - Politechnika Gdańska, badania pilotażowe raport
[3] M.Knauff, J.Konieczna, M.Rokicka, A.Ruzik, M.Walewski, "Mobilność młodych polskich naukowców - Raport z badania", Centrum Analiz Społeczno Ekonomicznych, FNP, wrzesień 2008


środa, 24 października 2012

Koszt, stypendia i przebieg studiów

Na PWr zwykliśmy mówić, że jesteśmy dużą uczelnią, kształcącą wielu studentów. Z jednej strony jest to dla nas powód do dumy a z drugiej do narzekania - duża liczba studentów i przeciążenie pracowników jest częstym argumentem podnoszonym podczas dyskusji na temat jakości szkolnictwa wyższego na PWr i ogólnie w Polsce. Jak wypada PWr na tle Stanford i Berkeley pod kątem liczby studentów, kosztów kształcenia i kadry?

Studenci

PWr Stanford Berkeley
Liczba studentów 33 775 19 945 36 142
- studia I-go stopnia
b.d.
6 988 25 885
- studia II-go stopnia
b.d.
12 957 10 257
Liczba studentów OSTATNIEGO roku do liczby ABSOLWENTÓW 68% b.d. b.d.
Liczba studentów PIERWSZEGO roku do liczby ABSOLWENTÓW b.d. 79% 71%
Liczba studentów do liczby pracowników dydaktycznych i naukowych 17 14 17
Średnie opłaty na studenta
Za studia 0 41 000 USD 11 220 USD
Dotacja krajowa/stanowa+federalna 8 170 PLN 613 USD 2 949 USD
Za akademik 2 595 PLN 12 291 USD 15 000 USD
Stypendia
Całkowita kwota stypendiów (w tym pomoc finansowa) 32 842 100 PLN 149 231 640 USD 295 212 291 USD
Liczba studentów otrzymujących stypendia (% wszystkich studentów) 5 608 (16,6%) 3 560 (17,8%) 14 421 (39,9%)
Średnia wysokość stypendium 5 856 PLN 41 919 USD 20 471 USD

Jedna rzecz, która wymaga wyjaśnienia to liczba studentów przypadających na jednego pracownika dydaktycznego/naukowego - w przypadku obu uczelni amerykańskich w statystyce tej nie uwzględnia się studentów I-go i II-go stopnia (undergrad i grad), którzy również biorą udział w procesie nauczania (chociażby w sprawdzanie prac, zadań czy prowadzenie konsultacji dla kolegów). Gdyby uwzględnić tę dodatkową siłę roboczą współczynniki byłyby wyraźnie niższe, bo w każdej grupie kilku-kilkunastu pracowników znajduje się zazwyczaj od 3 do 5 takich osób.
Dodatkowo w przypadku Stanford studia II-go stopnia są realizowane w formie bardziej zbliżonej do naszych doktoratów, z minimalną liczbą zajęć i naciskiem na prace badawcze. Z tego powodu Stanford wyznacza współczynnik w proporcji do liczby studentów I-go stopnia i wówczas jest on równy 5!

Przyznam, że przeraziła mnie statystyka liczby absolwentów (kończących studia w terminie) do liczby osób na ostatnim (pierwszym) roku studiów. W przypadku PWr tylko 68% studentów ostatniego roku studiów kończy te studia w terminie. Tak było w roku 2011, rok wcześniej w terminie studia skończyło zaledwie 49% studentów PWr! 
Analogicznej statystyki nie znalazłem w przypadku Stanford i Berkeley, ale w okresie całych studiów, stosunek liczby absolwentów do liczby osób je rozpoczynających przekracza 70%. Oczywistym jest, że w przypadku PWr, ta liczba musi być niższa. Obawiam się, że jest ona istotnie niższa i dlatego nie mogę jej znaleźć na stronach PWr.

Ciekawą obserwacją jest fakt, że Berkeley, pomimo, że jest uczelnią stanową (odpowiednik uczelni państwowej), pobiera od swoich studentów czesne za studia - studenci współfinansują swoją edukację, uzupełniając tym samym dotacje stanowe i federalne. 

Kolejna obserwacja to liczba i kwoty stypendiów. Warto zauważyć, że średnia wysokość stypendiów na Stanford i Berkeley pozwala pokryć koszty czesnego za studia. W konsekwencji 17% studentów Stanford i 40% studentów Berkeley studiuje tak na prawdę za darmo pokrywając koszty zakwaterowania, wyżywienia oraz materiałów (m.in. zakup książek). Czy jest to aż tak bardzo odległy model od tego co można zastosować w Polsce?

Interesującym zestawieniem jest również liczba grup zajęciowych o różnej liczebności - statystyki takiej nie znalazłem na PWr, a odpowiednie tabele można znaleźć w sekcji I.2 raportów Common Data Set dla każdej z uczelni amerykańskich. Co z nich wynika - 36% klas na Stanford i Berkeley składa się z mniej niż 9 osób! Taka liczebność grupy jest w ogóle nie do pomyślenia na PWr!

Liczba klas o różnej liczebności osób na Stanford i Berkeley
Liczebność klas Stanford Berkeley
2 - 9 osób 572 1 413
10-19 osób 509 1 104
20-39 osób 236 730
40-99 osób 173 418
100+ osób 78 258


Żródła:
[1] Stanford University Common Data Set 2011-2012
[2] Berkeley Common Data Set 2011-2012
[3] Sprawozdanie rektora PWr za rok 2011

wtorek, 23 października 2012

SpinCam - marekting w pociągu

Otwartość ludzi w Stanach Zjednoczonych (szczególnie przy pierwszym kontakcie), to rzecz która wielu z nas zaskakuje. Jadąc na The Big Game (notabene wygraną przez Stanford 21 do 3. Go Stanford!) w pociągu zostaliśmy zaczepieni przez nieogolonego i nieco brudnego człowieka wyglądającego na trzydzieści kilka lat, który zapytał czy może nam coś pokazać. Przyznam, że przez moment czułem się niepewnie, wiedząc do czego zazwyczaj zmierzają takie pytania w Polsce. Facet otworzył nieco brudny i mocno znoszony plecak, wyciągną iPada i pokazał nam aplikację, którą napisał jego kolega z Oackland - SpinCam. Następnie pokazał nam kilka zdjęć jakie za jej pomocą zrobił, opowiedział do czego takiej aplikacji można użyć i potwierdził, że można ją ściągnąć za darmo z iTunes.
Cała ta sytuacja jest kolejnym przykładem, który pokazuje, że bardzo szybko oceniamy i przyjmujemy założenia, które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Odsunięcie tych odruchowych przypuszczeń i założeń, to jedna z rzeczy na którą zwraca się szczególną uwagę w czasie naszego kursu (postaram się wrócić jeszcze do tego tematu nieco później).

Ten zaskakujący dla nas rodzaj marketingu dziś zaowocował - oto nasza sala i 38 uczestników stażu (39. uczestnik wirował na środku pomieszczenia wywołując tym niemałe zdziwienie pozostałych).

Być noblistą, czyli trudne początki

Wracam do tematu noblistów w roku 2012. 
Nagrodę w dziedzinie medycyny otrzymali wspólnie  Sir John Gurdon oraz Shinya Yamanaka. W chwili obecnej są to światowej sławy naukowcy, jednak nie zawsze opinie o nich były tak pochlebne. Niedługo po tym jak ogłoszono nominacje dziennikarze odszukali informacje na temat Gurdona pochodzące z jego czasów szkolnych. 
Ówczesny nauczyciel biologii, oceniając jego semestralne postępy ocenił go jako jednego z najgorszych spośród 250 uczniów. W szkolnym raporcie nauczyciel nie przebierał w słowach - "jego praca jest daleka od zadowalającej...", "Przypuszczam, że [Gurdon] chce zostać naukowcem; patrząc na jego obecne rezultaty jest to śmieszne ... byłaby to czysta strata czasu zarówno dla niego jaki i nauczycieli"
Nie jest to pierwszy noblista, który miał trudności w szkole lub na studiach - żeby tylko wspomnieć o Albercie Einsteine.

poniedziałek, 22 października 2012

Haas School of Business


Cała grupa Top 500  będąca na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley trafiła pod skrzydła Haas School of Business. Jest to jeden z wydziałów, któremu warto się przyjrzeć, gdyż poświęcony jest głównie dokształcaniu, a nie kształceniu podstawowemu. Można go uznać jako "Center for Executive Education".



Kilka faktów i liczb:
  • powstał w 1989 roku - jest to NAJSTARSZY z publicznych wydziałów w Stanach Zjednoczonych;
  • Dziekan: Richard K. Lyons (http://facultybio.haas.berkeley.edu/faculty-list/lyons-richard)
  • Wydział ma 2 264 studentów w sześciu stopniach nauczania
  • Wydział składa się z  tzw. "Professional Faculty", w których skład wchodzą:
    • Naukowcy międzynarodowi: 40 %
    • Kobiety: 24%
    • UC Berkeley Nagrody za osiągnięcia dydaktyczne: 10
    • Laureaci nagrody Nobla: 2 (Oliver Williamson [2009], John Harsanyi [1994])
    • Członkowie Akademii Nauk i Sztuk Pięknych: 4 
  • Liczba personelu pomocniczego: 250   
  • Wartość dotacji przekazywanych dla Haas: 159,3 miliona dolarów 
  • Budżet operacyjny: 90 milionów dolarów
  • Liczba stacjonarnych studentów programu MBA: 494 
  • Liczba niestacjonarnych studentów programu MBA: 776
  • Liczba programów dla doktorantów: 80 studentów

niedziela, 21 października 2012

University of California, Berkeley





Na University of California Berkeley (nazywanym tu potocznie Cal lub UCB) znajduje się dwóch pracowników Politechniki Wrocławskiej. Oboje jesteśmy z jednego wydziału  (elektroniki) mimo, iż wcześniej się nie znaliśmy. Z przyjemnością dołączamy do bloga założonego przez kolegów przebywających w Stanford i zachęcamy do komentarzy lub pytań.

Po Uniwersytecie Kalifornijskim oprowadził nas Prof. Andrew M. Isaacs - dyrektor naszego programu podając nam kilka faktów dotyczących tejże uczelni.



Szacuje się, że w świecie biznesu, administracji i nauki pracuje około 1 600 000 wychowanków tego uniwersytetu. Roczny budżet, jakim dysponuje Cal to 22 miliardy dolarów (około 66 miliardów złotych w 2011 roku). W 2011 roku całkowity Polski budżet na naukę i szkolnictwo wyższe wyniósł 10.1 miliarda złotych (http://www.naukawpolsce.pap.pl/).


Co więcej, Cal ma bardzo silne zaplecze naukowe gdyż w ciągu swoich 144 lat historii pracownicy i absolwenci Cal zdobyli 71 nagród Nobla. Tegoroczny laureat Nobla z fizyki, David Wineland także jest wychowankiem tego uniwersytetu! Nikogo zatem nie dziwi, że idąc kampusem można spotkać miejsca parkingowe z tabliczką "NL Reserved".



Są to miejsca parkingowe zarezerwowane wyłącznie dla aktywnych pracowników uniwersytetu, którzy zostali laureatami tej prestiżowej nagrody.


Berkeley przykuwa uwagę nie tylko swoimi osiągnięciami naukowymi. Berkeley to także Uniwersytet walki .. walki o wolność słowa, o zniesienie podziałów w USA, itd. itd. Ta brama widziała nie jedną manifestację. 




Do dziś spotykają się tu wyznawcy różnych religii i różnych wyznań, jak również obozów politycznych co w zbliżających się tu wyborach prezydenckich jest dość mocno widoczne.




sobota, 20 października 2012

Laureaci nagrody Nobla

Postanowiłem zrobić pierwszy z wielu rankingów uniwersytetów. Aby uniknąć uwag typu "nie można porównywać Polski z USA" postanowiłem porównać Polskę z Uniwersytetem Stanford'a, MIT i Princeton. Aby nie było wątpliwości - każdym z nich z osobna!
  1. Ilu z Was, czytelników, wie ile nagród Nobla w sumie otrzymali Polacy?
  2. Ile nagród Nobla otrzymali pracownicy Stanford University?
  3. I co, jeśli chodzi o laureatów nagrody Nobla, mają ze sobą wspólnego wszystkie uczelnie polskie oraz MIT i Princeton University?
A wiec odpowiadam:
  1. Laureatów nagrody Nobla mamy trzynastu (nagród czternaście) - w tym trzy nagrody pokojowe, pięć literackich oraz po dwie w medycynie, chemii i fizyce.
  2. Stanford University ma .... trzydziestu dwóch jeśli liczyć tylko tych, którzy byli zatrudnieni na tej uczelni zanim, lub w czasie, gdy dostali nagrodę Nobla.
    Wszystkich, którzy mieli jakikolwiek związek ze Stanford University (czy to jako naukowcy, czy studenci, czy pracownicy po otrzymaniu nagrody) jest pięćdziesięciu czterech. To pozwala tej uczelni "ledwo" zmieścić się w pierwszej dziesiątce na Świecie.
  3. Jest jedna rzecz, którą wszystkie polskie uniwersytety mają wspólną z uniwersytetem w MIT i Princeton (odpowiednio 4 i 18 w rankingu laureatów Nobla przypadających na uczelnię) - żadna z tych 472 uczelni (470 polskich [1] + 2) nigdy nie zatrudniła osoby, po uzyskaniu przez nią nagrody Nobla. Idę o zakład, że powody dla których tak się stało są diametralnie różne.
Z pośród 10 osób (jeśli Unię Europejską można liczyć za osobę) nagrodzonych w roku 2012 "tylko" dwóch jest obecnie pracownikami Stanford University (Alvin Elliot Roth, Brian K. Kobilka), czterech pracuje w Kalifornii (oprócz poprzednich również Shinya Yamanaka, Lloyd Stowell Shapley).

Alvin Eliot Roth (ze strony Stanford University)

 Brian Kobilka (ze strony Stanford University)
Wszystkich laureatów nagrody Nobla pochodzących z USA jest 337. Zainteresowanym pozostawiam do sprawdzenia, który uniwersytet na świecie ma najwięcej noblistów - można się zdziwić.

Źródła:
[1] Dane statystyczne o szkolnictwie wyższym
[2] List of Nobel laureates by country
[3] List of Nobel laureates by university

piątek, 19 października 2012

From where money comes from


Stanford to uczelnia prywatna. Utrzymuje się z funduszu założonego przez rodzinę Stanfordów, czesnego studentów (średnie czesne obecnie to 41 tys. dolarów - wyższe na wydziałach prawa i medycynie), grantów oraz ..... darowizn absolwentów.
W skrócie struktura głównych przychodów jest następująca [1]:
  1. badania sponsorowane - 29% 
  2. darowizny - 20% 
  3. czesne za studia - 18%
  4. świadczenia zdrowotne (uczelnia ma m.in. swój szpital) - 13%
  5. inne
Jeśli popatrzeć na kwoty to Stanford jest przedsiębiorstwem wartym około 4.1 miliarda dolarów a około 700 milionów dolarów rocznie (sic!) pochodzi z darowizn od nieco ponad 77 tysięcy darczyńców. Aż 36% darczyńców to absolwenci studiów inżynierskich (I-go stopnia). 

Czy ktoś w Polsce może sobie wyobrazić, aby absolwenci darowali którejkolwiek uczelni 700 milionów złotych rocznie? Nawet po zmianie waluty to ciągle więcej niż roczny budżet PWr!
Co musielibyśmy zmienić, aby zebrać choć 700 tysięcy złotych rocznie?

Kolejną ciekawą obserwacją jest procentowy udział czesnego za studia - utarło się bowiem, że uczelnia prywatna żyje z opłat pobieranych od studentów. Okazuje się, jednak, że jest to nieuzasadniona opinia gdyż czesne stanowi poniżej 20% przychodów Stanfordu i dostarcza mniej pieniędzy niż wspomniane już darowizny!


Dla porównania odszukałem sprawozdanie rektora Politechniki Wrocławskiej za rok 2011 [2].
W 2011 roku na uczelnię wpłynęło 555 milionów złotych (około 160 milionów dolarów), w tym poszczególne źródła przyniosły:
  1. działalność dydaktyczna - 51%
  2. dotacje na badania - 14%
  3. projekty badawcze - 6%
  4. opłaty za zajęcia dydaktyczne (studia zaoczne, podyplomowe, itp.) - 5%
  5. lokaty - 3%
  6. inne
Każdy pewnie zauważył znacznie mniejszą kwotę przychodów PWr. Mnie jednak zaskoczyły dwie inne rzeczy. 
Po pierwsze przesunięcie środka ciężkości całego finansowania w stronę pieniędzy "studenckich". Jeśli struktura przychodów odzwierciedla działalność firmy (a czymże jest uczelnia, jeśli nie firmą) to znaczy, że PWr zajmuje się przede wszystkim dydaktyką a tylko dodatkowo uprawia badania i jeszcze ma czas, aby zarabiać na operacjach finansowych (lokaty).
Po drugie - jeśliby nagle zmienić PWr w uczelnię prywatną to w większości byłaby ona utrzymywana z pieniędzy wpływających bezpośrednio od studentów. Takie posunięcie spowodowałoby, że co najmniej część studentów zaczęłaby inwestować w swoje wykształcenie a nie bezmyślnie "iść na studia". Efekt mógłby piorunujący - odpływ studentów z uczelni chwiałby jej finansami i w konsekwencji wymuszał zmiany. Czy to jest powód dla którego bronimy się przed odpłatnością za studia?


Wracając na Stanford -wśród darowizn pojawiają się też te szczególne - fundowanie budynków, sal dydaktycznych a nawet kawiarni na terenie uczelni (miejsc, które na pierwszy rzut oka wydają się w ogóle nie być związane z działalnością uczelni - do tego tematu jeszcze wrócę). W Polsce ciągle jest to nierealne, ale na Stanford (a również na innych uczelniach w USA i niektórych w Europie) jest to powszechna praktyka.








Innym, jakże niecodziennym rodzajem darowizny są przedmioty, w tym rzeźby Augusta Rodin - Stanford ma drugą co do liczebności (po Paryżu) kolekcję jego rzeźb. Wszystkie podarowane!





Czerwony vs. niebieski

Czerwony jest kolorem Stanford University. Nie przez przypadek więc woda w fontanach jest w tym tygodniu zabarwiona na czerwono, tym bardziej, że w najbliższą sobotę odbędzie się The Big Game.


W okolicy San Francisco nie trzeba nikomu tłumaczyć czym jest The Big Game. To jedyny w roku mecz football'u amerykańskiego pomiędzy Stanford i Berkeley. Zazwyczaj odbywa się w listopadzie tym razem został przesunięty na 20 października.
Do tej pory odbyło się ponad 100 spotkań z których 57 wygrało Stanford - jestem w dobrej drużynie.


O co walczą oba zespoły? Po pierwsze Stanford jest prywatnym a Berkeley publicznym uniwersytetem. Po drugie od lat między sobą konkurują o liczbę noblistów (swoją drogą tylko w roku 2012 Stanford ma 2 noblistów, a Berkeley jednego), o liczbę przyznanych grantów, o to którzy absolwenci są bardziej poszukiwani na rynku i wiele innych rzeczy. Wśród nich jest również "The Axe"


Zachęcam do poczytania więcej na temat rozgrywek:

Cel programu - nieco więcej informacji


Na Stanford dotarłem w ramach programu TOP 500 Innovators, w ramach którego realizuję tutaj kurs z zakresu szeroko rozumianej współpracy nauki z biznesem. W ramach zajęć odbywają  się wykłady z przedsiębiorczości, twórczego i celowo/produktowo zorientowanego projektowania (design thinking), ochrony własności intelektualnej, metod i sposobów finansowania startujących firm i powiązanych zagadnień. Oprócz zajęć będziemy odwiedzali firmy działające na terenie Doliny Krzemowej oraz odbędziemy 3 tygodniowy staż w jednym z przedsiębiorstw.

Uczestnikami są osoby z różnych branż – w mojej grupie naukowcy reprezentują środowiska od automatyków przez informatyków, lekarzy, technologów żywności, do nanotechnologów i mechaników. Druga grupa osób to przedstawiciele centrów transferu technologii, którzy na co dzień zajmują się finansowaniem i pozyskiwaniem pieniędzy na działalność nowopowstających firm. W sumie 39 osób z całej Polski – od Szczecina, przez Gdańsk, Olsztyn, Poznań, Łódź, Warszawę, Lublin, Wrocław, Kraków aż do Rzeszowa.

Ludzie o wiedzy w różnych dyscyplinach, różnych poglądach, z różnych jednostek.



Wstęp

Cześć

Nazywam się Maciej Nikodem i na co dzień jestem pracownikiem Politechniki Wrocławskiej (www.zak.iiar.pwr.wroc.pl). Dzięki projektowi TOP 500 Innovators organizowanemu przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego mam niepowtarzalną okazję wzięcia udziału w 9 tygodniowym kursie realizowanym na Stanford University.
Nie jestem tu sam - z Politechniki Wrocławskiej jest w sumie 9 osób (zarówno pracowników jak i doktorantów): 6 na Stanford, 3 na University of California, Berkley .

To całkiem nowe doświadczenie. Mam nadzieję, że zaowocuje ono wieloma ciekawymi pomysłami, które będzie można wdrożyć w polskiej rzeczywistości. Nie spodziewam się rewolucji, ale mam nadzieję na zmiany w polskiej nauce. Dlatego tu jestem.

Zachęcam do czytania i oglądania zdjęć, oraz odwiedzenia blogów innych uczestników: