piątek, 30 listopada 2012

Site Visit and Internship - CISCO

W dniu dzisiejszym gościliśmy na bardzo interesującego wizycie w firmie CISCO.
Grupa Berkeley miała tym tylko wizytę, zaś nasz kolega ze Stanford jest tam na stażu. Niewątpliwie była to okazja do wspólnego zdjęcia blogowiczów PWr.

Pozdrawiamy czytelników! 
Katarzyna i Maciek







środa, 28 listopada 2012

czwartek, 15 listopada 2012

Pryzmat, czyli napisali o nas

W ostatnim numerze czasopisma Politechniki Wrocławskiej "Pryzmat" można znaleźć krótkie opisy wszystkich osób związanych z naszą uczelnią, a które obecnie biorą udział w stażach na Uniwersytetach Stanforda i Berkeley. Zachęcam do zapoznania się z sylwetkami osób z naszej grupy (wersja PDF).






środa, 14 listopada 2012

Entrepreneurship - zaliczenia

W piątek 9 listopada po raz ostatni odbyły się zajęcia z przedsiębiorczości (więcej o nich we wcześniejszym poście) na których prezentowaliśmy swoje "pitch'e" - prezentacje naszych pomysłów biznesowych. Prezentacje zostały przygotowane w oparciu o wiedzę, którą uzyskaliśmy w okresie ostatnich 4 tygodni zajęć i zawierały prezentację pomysłu/rozwiązania stanowiącego podstawę proponowanego biznesu, problemu, który ten pomysł rozwiązuje, planu sprzedaży, działań reklamowych i niezbędnych do tego celu funduszy. 
Pomysły były opracowywane w grupach 5 osobowych dobieranych losowo z uczestników programu, które same wybierały pomysły biznesowe do opracowania i przedstawienia. Nasza grupa, zajmująca się wytwarzaniem komponentów do produkcji elektrochromatycznego szkła selektywnie przepuszczającego promieniowanie słoneczne widzialne i podczerwone, miała szczęście i składała się z osób o uzupełniających się umiejętnościach, kompetencjach i wiedzy - dwóch informatyków, lekarza, ekonomisty i fizyka. 

Na prezentację każda z grup miała 15 minut a dodatkowe 5 minut przeznaczone były na pytania i odpowiedzi. W praktyce okazało się, że pytania były zadawane w trakcie prezentacji. Pytania pochodziły od 5 osób oceniających nasze projekty, m.in. Donny Novitsky i Mika Lyonsa. Ocena była podzielona na 6 części:
  • jasność prezentacji celu i wizji firmy oraz proponowanego rozwiązania,
  • wiarygodną analizę rynku i konkurencji, opracowanie strategii i modelu biznesowego oraz sposobu dotarcia do odbiorców i promowania produktu,
  • określenie przewagi konkurencyjnej, definicję potrzeb klientów i jakość długofalowego (3-4 lata) planu rozwoju,
  • rzetelność oszacowania kosztów i przychodów firmy w okresie 3-4 lat oraz wymaganych inwestycji finansowych i ich etapów,
  • podział zadań w zespole oraz uzyskanego wsparcia od potencjalnych mentorów,
  • uwag ogólnych dotyczących słabych i mocnych stron proponowanego rozwiązania.

Oceniający nie byli dla nas łaskawi i skrupulatnie wyłapywali i wskazywali niedociągnięcia prezentowanych projektów. Oceny nie były jednak tylko krytyką lecz zawierały również rady, argumenty i uzasadnienia dlaczego proponowane rozwiązania czy przyjęte założenia wymagają dopracowania. Nie było więc łatwo, ale było to kształcące doświadczenie i ciekawe zakończenie tego modułu zajęć.

Poniżej przedstawiam kilka naszych "pitch'y" zachęcając do ich obejrzenia:
  • Expandees - beautyfull comfort - czyli buty dla Pań z regulowanym obcasem (notabene, podobne buty są w sprzedaży w USA!).
  • Organic Hangover Killer  - czyli nowy lek na "syndrom dnia wczorajszego" oparty na szparagach (tego się jeszcze nie robi, ale może być hitem!)
  • Smart Window - czyli okna selektywnie przepuszczające promieniowanie słoneczne (to też już się robi w praktyce - wystarczy obejrzeć nowego Jamesa Bond, Skyfall).

wtorek, 13 listopada 2012

Obchody święta 11 listopada

W dniu wczorajszym zorganizowaliśmy wspólne obchody Święta Niepodległości. Na niewielki poczęstunek złożony z polskich dań i kalifornijskiego wina zaprosiliśmy profesora Piotra Moncarza, naszych wykładowców (m.in. Donna i John Novitsky, John Warren, Mike Lyons, Mike Schar, Soody Tronson i Lynda Kate Smith), pracowników US-Polish Trade Council (m.in. Monikę Baryczę i Magdalenę Pakulniewicz), mentorów naszych projektów (Hamid Farzaneh, Rama Aysola, Mark Chandler, Stewart Guenther, Sara Rauchwerger), uczestników sympozjum Poland - Silicon Valley Science and Technology Symposium (m.in. Agatę i Piotra Wilam) i inne osoby, które poznaliśmy w czasie pobytu na Stanford. W sumie obecnością zaszczyciło nas niemal 20 osób.

Siła tkwi w różnorodności - organizacją spotkania zajęli się wszyscy uczestnicy programu TOP 500 przebywający na Stanford. Przygotowaliśmy polskie potrawy, okazało się, że kilku uczestników potrafi grać na fortepianie a inni mają niczego sobie głosy. Oprócz jedzenia (bigosu, polędwicy ze śliwką, szeregu surówek, sałatek i ciast) przygotowaliśmy krótki program w ramach którego przedstawiliśmy miasta, z których pochodzimy, historię polski (z pomocą przyszedł  film Tomasza Bagińskiego, "Historia polski") i odśpiewaliśmy kilka pieśni patriotycznych z okresu międzywojennego. 

Animowana "Historia Polski" - Autor: Tomasz Bagiński

Serdeczne podziękowania dla wszystkich uczestników programu TOP 500 za zaangażowanie w organizację i przeprowadzenie całego przedsięwzięcia. Poniżej kilka zdjęć autorstwa Małgorzaty Nowackiej i Konrada Frontczaka.








sobota, 10 listopada 2012

Ścieżka kariery na Stanford

Dwa dni temu mieliśmy okazję porozmawiać z Channing Robertson, wieloletnim pracownikiem i dziekanem  School of Engineering na Stanfordzie, który dzielił się informacjami jak funkcjonuje uczelnia z punktu widzenia pracownika naukowego.

Ścieżka kariery
Zatrudnienie pracownika z doktoratem przeprowadzane jest na stanowisko Asssistant Professor, na którym osoba pozostaje przez okres 6 lat. W tym czasie każdy pracownik jest zobowiązany do prowadzenia zajęć dydaktycznych, pozyskiwania finansów i prowadzenia badań naukowych. 
Kolejnym szczeblem kariery jest pozycja Associate Professor połączona od razu z tenurą - jest to w zasadzie stanowisko dożywotnie. Pozycję tę można osiągnąć tylko po uzyskaniu pozytywnej opinii dotyczącej osiągnięć badawczych i naukowych - wygląda to nieco jako nowa ścieżka habilitacji z tą jednak różnicą, że Stanford prosi o opinię 15 do 20 naukowców z całego świata. Warto wspomnieć, że Stanford robi tak ponieważ wprowadził taką wewnętrzną zasadę działania i że nie jest ona wymagana przez przepisy nadrzędne, stanowe czy federalne. Oprócz opinii Stanford prosi również o określenie pozycji kandydata w rankingu 5-7 osób prowadzących badania tej samej dziedzinie. Jest mało prawdopodobne, aby osoba, która w takim rankingu uplasuje się  poniżej 3 miejsca, została zatrudniona.


Pozytywna ocena oznacza zatrudnienie na kolejne 6 lat po których automatycznie uzyskuje się stanowisko Full Professor. Po kolejnych 7-9 latach Full Professor może uzyskać udział w przychodach wydziału na którym pracuje. Możliwość ta dotyczy jednak tylko około 20% wszystkich Full Professor. 
Stanowiska i przywileje uzyskane po pierwszych 6 latach pracy (po uzyskaniu tenury) są utrzymywane aż do emerytury. Z momentem przejścia na emeryturę wynagrodzenie i przywileje te mogą zostać utrzymane przez dodatkowe 2 lata - w tym czasie pracownik otrzymuje 100% swojego wynagrodzenia, ale realizuje 50% obciążeń dydaktycznych.

Ocena pracowników
Może się wydawać, że pracownicy naukowi Stanforda są oceniani tylko w okresach sześcioletnich. Nic bardziej mylnego! Każdy pracownik jest oceniany co roku. W skład oceny wchodzą wyniki ankiet  studenckich, liczba studentów uczęszczających na prowadzone przez pracownika zajęcia, ocena osiągnięć naukowych, liczby doktorantów i studentów magisterskich pracujących w laboratoriach, liczba prezentacji przeprowadzonych na zaproszenie, członkostwa w organizacjach naukowych czy liczba grantów naukowych/badawczych i pozyskanych funduszy.
Wygląda to dość podobnie do sytuacji w Polsce, jednak dopatruję się kilku różnic. Po pierwsze w ocenie uwzględnia się liczbę studentów, którzy uczęszczali na zajęcia a nie liczbę oferowanych czy prowadzonych zajęć. Metoda o tyle istotna, że Stanford jest otwartym uniwersytetem - studenci zapisują się do School of Engineering, ale nie wybierają konkretnego kierunku studiów (mechaniki, informatyki, budownictwa, itd.). Student Stanford University ma pełną swobodę zapisania się na dowolny kurs oferowany w ramach wybranej szkoły, a dyscyplina uzyskanego stopnia/tytułu naukowego zależy od liczby i rodzaju zrealizowanych kursów.
Druga różnica to ocena pracownika przez doktorantów i studentów magisterskich pracujących w jego laboratorium. Pracownik ma obowiązek opieki nad doktorantami i studentami, i jest przez nich oceniany. Oceny te, jak również ankietyzacja studentów przeprowadzane są w każdym kwartale (semestrze) nauczania, na wszystkich kursach i dla wszystkich pracowników. Bez wyjątku!
Kolejna różnica - na Stanford nie ma czegoś takiego jak "Lista czasopism punktowanych" - przez chwilę musieliśmy wyjaśniać co mamy na myśli, gdy pytamy o listę czasopism ...

Wynagrodzenie
Wynagrodzenie waha się w zależności od szkoły - najwięcej zarabiają lekarze i prawnicy, najmniej inżynierowie i pracownicy School of Education. W ramach każdej ze szkół zróżnicowanie pensji wynika zarówno ze stanowiska na którym jest się zatrudnionym, stażu pracy, ale również kompetencji czy wybranej ścieżki kariery (dotyczy to głównie szkoły prawa i medycyny). Jeśli ktoś jest zainteresowany ogólną statystyką wynagrodzeń to odsyłam do dokumentu Stanford Faculty Salary Information 2008-2009 (niestety nie udało mi się znaleźć nowszych danych).

Dodatkowa praca poza uczelnią
W USA generalnie zdarza się, że ta sama osoba jest jednocześnie profesorem na 2 różnych uczelniach. W przypadku Stanford jest to jednak rzadkość. Generalna polityka jest taka, że do 25% czasu można poświęcić na pracę dodatkową - pracę na innej uczelni lub w firmie. Osób, które tak robią na Stanford jest jednak bardzo niewiele. Znacznie więcej osób jest jednak konsultantami innych uczelni czy firm. Konsultacje są zazwyczaj opłacane przez zewnętrzne firmy/uczelnie ale liczą się również jako praca na Stanford (pracownik nie ma pomniejszanej pensji za przeprowadzone konsultacje). Ograniczona jest jedynie maksymalną liczba dni konsultacji - w roku akademickim może ich być maksymalnie 13.
W ciągu siedmiu lat, każdy pracownik może wziąć maksymalnie 2 lata akademickie urlopu, które może poświęcić na dowolny cel - pracę na innej uczelni,, pracę w firmie  czy po prostu odpoczynek.

Obowiązki pracowników
Każdy profesor prowadzi laboratorium, którego działalność musi sam w znacznym stopniu sfinansować. Z grantów badawczych i pozyskanych środków opłacani są doktoranci i studenci pracujący w laboratorium (ci ostatni nie dostają pieniędzy do ręki, ale laboratorium pokrywa część  kosztów ich studenckiego życia np: czesne). Oprócz tego profesor prowadzi zajęcia w średnim wymiarze 1 kursu na kwartał (10 tygodni). Podobnie jak w Polsce kursy składają się z wykładu oraz form towarzyszących (zazwyczaj laboratorium, lub projektu), ale formy towarzyszące są prowadzone przez post-doc'ów, doktorantów a nawet studentów studiów magisterskich. Profesor prowadzi "tylko" wykład, który zazwyczaj jest realizowany 3 razy w tygodniu po 1 godzinie zajęć. Dodatkowo ma obowiązek prowadzić godziny konsultacji - dwa razy w tygodniu po 75 minut.
Istotną różnicą w stosunku do realiów Polskich jest ograniczona liczba ćwiczeń i praktyczny brak seminariów. Brak seminariów wynika z tego, że każde zajęcia projektowe i laboratoryjne wiążą się z koniecznością przygotowania i prowadzenia prezentacji.
Niewielka liczba ćwiczeń wynika z tego, że w ramach wykładów studenci dostają bardzo dużo zadań domowych, które mają zrealizować poza godzinami zajęć na uczelni. W realizacji zadań pomagają tzw. teaching assistants - zazwyczaj doktoranci, bądź studenci wyższych lat studiów.

Z naszego ogródka
Podobne rozwiązanie w zakresie połączenia wykładu z zadaniami domowymi próbowaliśmy wpisać do Krajowych Ram Kwalifikacji w prowadzonych przez nas kursach. Niestety komisja wydziałowa kwestionowała te propozycje argumentując, że rozwiązanie takie "przenosi wysiłek związany z prowadzeniem wykładu z prowadzącego na studentów". Innym zastanawiającym założeniem komisji jest to, że "w ramach wykładu studenci nie nabywają umiejętności". A dlaczego niby nie? Czy to nie zależy od tego jak ten wykład jest prowadzony i czego wymaga się od studentów?





czwartek, 8 listopada 2012

Innowacje

Program Top 500 Innovators troszkę inaczej wygląda na UC Berkeley niż na Stanford więc będziemy mieli dużo różnych wiadomości z USA. 
O samych zajęciach chciałabym napisać innym razem, gdyż sama nazwa programu zobowiązuje do zastanowienia się nad nią przez chwilę.

Słowo INNOWACJE (ang. Innovation) jest od dnia przyjazdu najczęściej używanym słowem na wszystkich zajęciach. Już kilkakrotnie próbowaliśmy je definiować, zawężać, rozszerzać i  wyznaczać zakres owej innowacyjności.




Pojawiło się też kilka definicji:

Innovation - definicja według Pana Stevena Webera

"The Use of Ideas, Both New and Recombinant, in the Service of Creating New Value"


 Na zajęciach Prof. Andrew Isaacsa podeszliśmy bardziej matematycznie:

"Engineering that is Useful + sth New = Innovation"

 Poznaliśmy też kilka typów innowacji:
  1. Innowacyjny model biznesowy
  2. Innowacyjny proces
  3. Innowacyjny produkt lub usługa

Szukając odpowiedzi można "pogrzebać w sieci", ale efekt jest jeszcze bardziej przerażająco, bo wyniki są pokaźne.

Ja polecam filmik pokazujący cykl innowacji:


http://www.youtube.com/watch?v=luJBtDB6ZjE&feature=related

Co więcej wyszukiwarki umożliwiają przestudiowanie tematu poprzez przeszukanie tego słowa w książkach w przeciągu kilkunastu lat. Google Books NGram Viewer umożliwia bowiem takie testy (niestety dane kończą się na roku 2008):




Nie oceniam, ani nie chcę przekazać tu nowej definicji innowacyjności, ale wraz z nazwą programu zachęcam do zabawy ze statystykami słów które są kluczowe dla programu, tj: Innovation,  Creativity, Commercialization.





Warto przemyśleć sprawę, zanim jabłko zamieni się w przecier!

Innovation by Tom Fisburne: http://www.learnlogic.net/updating-the-tree-swing-cartoon/




sobota, 3 listopada 2012

Zajęcia na Stanford

Mija trzeci tydzień wyjazdu i udziału w programie TOP 500. Najwyższy czas, aby opisać na czym polega program, w którym bierzemy udział. Tym bardziej, że to pierwsze popołudnie, które jest tak na prawdę wolne od zajęć.

Program składa się z dwóch części (cały program można znaleźć tutaj):
  1. części szkoleniowej w ramach której bierzemy udział w kursie realizowanym przez pracowników i współpracowników Uniwersytety Stanforda
  2. części stażowej w ramach której odbywamy staże w firmach i organizacjach prowadzących prace badawczo rozwojowe na terenie Doliny Krzemowej.
Część szkoleniowa realizowana jest w Stanford Centre for Professional Development i trwa 5 tygodni. W zasadzie każdy dzień wygląda dość podobnie: wyjazd na uczelnię o 8 rano; zajęcia od 9:00 do 16:30 z półtora godzinną przerwą na obiad, powrót do hotelu około 17:45. 
Dużo? Wydaje się, że nie, ale .... zajęcia to 3 godzinne sesje dotyczące jednego z 4 kursów (o nich za chwilę) z których każdy jest realizowany 2 lub 3 razy w tygodniu. Zajęcia są prowadzone w trybie takim jak studia undergrad na amerykańskich uniwersytetach - prowadzący każdy kurs, przez każdymi zajęciami, przygotowuje zestaw materiałów do przeczytania i zapoznania się z nimi zanim przyjdziemy na zajęcia. Dodatkowo zadawane są zadania domowe, a 3 kursy kończą się prezentacją projektów, które również są realizowane równolegle z zajęciami - projekty są ściśle związane z zajęciami, jednak nie realizujemy ich w czasie zajęć a jedynie uczymy się metod, których mamy użyć do ich realizacji. Pracę nad projektami w grupach 4-8 osobowych organizujemy popołudniami i wieczorami. 
Choć powyższy opis może nadal nie stwarzać wrażenia jak wiele jest do zrobienia, to musicie mi uwierzyć,  że na prawdę pracy jest cała masa - studenci amerykańscy zazwyczaj realizują w semestrze* do 3 kursów. Studenci, którzy biorą 4 kursy w semestrze podobno nie robią nic innego tylko się uczą. 
Zanim jeszcze przyjechałem na Stanford usłyszałem opinię od osoby z Uniwersytetu Wrocławskiego, że gdyby kazać studentom w Polsce przeczytać tyle stron w ciągu semestru, ile tu każe się czytać na 3 różne zajęcia w jednym tygodniu, to poszliby na skargę do dziekana. Muszę przyznać, że w chwili obecnej  przypuszczenie to nie wydaje mi się być zbytnio przesadzone.

Wracając do kursów. Kursów w których bierzemy udział jest 5, jednak jeden z nich (Technology) jest na razie owiany sporą tajemnicą, bo oprócz materiałów przygotowawczych (w liczbie: 37 slajdów, 47 stron w 2 artykułach i 3 patentów do zapoznania się) niewiele więcej wiadomo.
W każdym bądź razie - pięć kursów w których uczestniczymy to:
  • Innovation to chyba najbardziej wciągający i lubiany kurs - jest prowadzony przez Marka Schara, który na co dzień jest pracownikiem Design School (zwanego tutaj d.school). Zajęcia omawiają metodologię Stanfordu w zakresie tworzenia rozwiązań innowacyjnych (Design Thinking), która składa się z pięciu podstawowych kroków wykonywanych wielokrotnie w sposób iteracyjny, aż do uzyskania pożądanego rozwiązania (tu unika się określeń typu "lepszy"/"gorszy" do oceny rozwiązań - wszystkie są dobre bo rozwiązują stawiany problem, często w sposób bardzo niekonwencjonalny). W ramach kursu bardzo dużo się rysuje - w zasadzie mamy przykazanie, aby wszelkie notatki robić w postaci rysunków a nie opisów słownych. Z modeliny, papieru, rurek i masy innych drobnych rzeczy wykonujemy prototypy produktów, rozwiązań i usług, które opracowujemy. Z boku trochę to wszystko może wyglądać jak zabawa w przedszkolu, ale ma jednak swój cel - nauczyć się patrzeć na stawiane problemy z maksymalnie wielu różnych perspektyw, starać się zrozumieć je oraz problemy i potrzeby osób zgłaszających (również te potrzeby, które nie są wyrażane werbalnie).

    Kolejne kroki metodologii Design Thinking (ze strony d.school)

    Kurs kończy się prezentacją projektu w którym każda z grup ma znaleźć rozwiązanie postawionego im problemu - opracować nową kanapkę dla McDonalda, przyciągnąć więcej klientów do Pizza Hut (jeśli ktoś kiedyś był w Pizza Hut w USA, to wie, że nie jest to proste zadanie) czy opracowanie założeń dla nowego modelu Fiata 500 w wersji sport, która ma być chętnie kupowana przez kobiety (w 2011 roku sprzedano zaledwie 1000 sztuk tego modelu Fiata w USA!).
    Gorąco polecam udział w darmowym "przyspieszonym kursie" Design Thinking. Całość powinna zająć od 1.5 do maksimum 3 godzin. Jeśli ktoś ma mniej czasu to zachęcam przynajmniej do poznania podstawowych założeń metodologii.

  • Entrepreneurship czyli kurs szeroko rozumianej przedsiębiorczości. Kurs ten składa się z kilku części - metod opracowywania i oszacowywania rentowności oraz ryzyka pomysłów; finansów i zagadnień ich pozyskiwania z instytucji typu Bussines Angels i Venture Capitals; zajęć związanych z budowaniem i umacnianiem zespołu, które z boku wyglądają na gry i zabawy, ale uświadamiają jak ważna jest komunikacja w zespole, współpraca z poszczególnymi jego członkami czy właściwy wybór lidera. Klasyk powiedziałby, że konieczność współpracy w zespole to "oczywista oczywistość", ale idę o zakład, że po wykonaniu kilku takich gier okaże się, że współpraca nie jest aż tak bardzo naturalnym odruchem a założenia które przyjmujemy odnośnie zadania czy członków grupy są bardzo odległe od rzeczywistości.

    Jedna z gier zespołowych - przenoszenie toksycznych materiałów
    przy pomocy "specjalnego" urządzenia (zdjęcie Konrad Frontczak

    Kto grał w grę z przesyłaniem wiadomości e-mail w celu realizacji zadania, ten wie co mam na myśli. Dość powiedzieć, że na 8 zespołów, które brały udział, tylko 1 zrealizował zadanie! Zrobił to w niecałe 8 minut (z 15 przewidzianych) a najlepsi realizują je w nieco poniżej 4.

  • Schemat gry w przesyłanie wiadomości e-mail (z prezentacji John Warren);

  • Intellectual Property to kurs z zakresu własności intelektualnej na którym poruszane są zagadnienia ochrony własności intelektualnej, prawa patentowego czy pisania wniosków patentowych. Kurs ciekawy jak poprzednie, choć niestety część z prezentowanych informacji nie przystaje do warunków europejskich.

  • Leading and Executing Strategy prezentuje jak powinna wyglądać strategia przedsiębiorstwa i jak wpasować tę strategię w kontekst firmy i jej otoczenia. To również kurs o tym jak opracować wizję firmy, przygotować się do jej realizacji, jak prowadzić (nie zarządzać!) firmę oraz motywować pracowników, aby tę wizję i założone cele zrealizować. Jedną z ciekawych rzeczy, o której myślę, że warto tu wspomnieć przedstawia poniższy rysunek.

    Where the magic happens (z prezentacji Behnam Tabrizi)

    Wspomniana na rysunku magia, czyli coś wspaniałego, wartościowego co możemy zrobić, leży poza strefą naszego komfortu. Dopóki poruszamy się w obszarze, w którym dobrze się czujemy, mamy małe szanse natrafić na coś niespodziewanego, przełomowego czy innowacyjnego. Dopiero, gdy opuścimy ten obszar natrafiamy na rzeczy niecodzienne i inne, które mogą przerodzić się w coś wartościowego o czym normalnie nikt z nas by nie pomyślał.
    Brzmi niezrozumiale? Od tygodnia realizując jeden z projektów, podchodzę do obcych, nieznanych mi ludzi  i wypytuję o prowadzenie restauracji, preferencje w wyborze restauracji na obiad/kolację, czy jedzą w domu bądź poza nim itp. Dyskomfort straszny, ale dowiedziałem się ogromnej masy ciekawych rzeczy na temat prowadzenia restauracji czy motywacji amerykanów przy wyborze restauracji, o których nigdy sam bym nawet nie pomyślał.

  • Technology TBD, czyli zobaczymy co to będzie.

* Studia w USA odbywają się w systemie semestralnym bądź kwartalnym. Semestralny system obowiązuje m.in. na UC Berkeley i jest on analogiczny do tego co znamy z Polski. Na Stanford obowiązuje system kwartalny - rok akademicki składa się z 3 kwartałów każdy po 10 tygodni.